Autor Wiadomość
mermod
PostWysłany: Czw 17:43, 08 Lut 2007    Temat postu:

Ja jak zawsze słyszę ten fragment, a zwłaszcza pierwsze zdanie, to od razu na myśl przychodzą mi nasi "cudowni" rządzący. Oni wszystko tak pięknie robią na pokaz, odwiedzają jedyne słuszne radio, jeżdżą do Częstochowy, ba... nawet Chrystusa chcą zrobić królem Polski, tylko... No właśnie... To wszystko jest takie sztuczne, takie nienaturalne, że aż mnie coś skręca Szkoda, że np nie mają ochoty zająć się zmianiami w ustawie, która pozwoliłaby od darowizn nie odprowadzać podatku...
Ale nie o nich chciałem tutaj pisać. Cały ten fragment jest dla mnie jedną wielką zachęta do działania. Już ktoś kiedyś pisał na tym forum, że zawsze wkurzało go, że wielu miało coś do powiedzenia, a nikt nie miał ochoty wziąć się za robotę (parafraza). Pewnie, że łatwo przyjść sobie w niedzielę na Mszę Święta, ukorzyć się przed Panem, a później wyjść i nadal robić swoje (czyli prowadzić życie dalece niechrześcijańskie). Ale znacznie trudniej wziąć się za samego siebie, zacząć pracować nad sobą i starać się poznać Bożą wolę wobec samego siebie. Pytanie: czy to, że ktoś ma dar uzdrawiania, prorokowania, czy wyrzucania złych duchów mówi nam coś o jego relacji z Jezusem? Albo czy jeśli ktoś nigdy nie doświadczył w swoim życiu działania Ducha Świętego, kto codziennie zmaga się z własnymi słabościami, kto każdego dnia upada, ale stara się powstawać jest wielkim grzesznikiem? Moim zdaniem nie.
Pan Bóg sam wybiera sobie ludzi przez których chce działać. majk zapytał:
Cytat:
czy pozorny chrześcijanin może mocą imienia Jezusa czynić cuda?
Po pierwsze: ja bym to uściślił. To nie chrześcijanin (nieważne czy pozorny czy autentyczny) czyni cuda. To Bóg się nim posługuje tak jak chce. Dlaczego wybiera akurat tych a nie innych? Nie wiemy. Ale taki jest Jego plan. I to że ktoś otrzymał od Boga jakiś dar wcale nie oznacza (moim zdaniem), że to jest nagroda za jego wierną służbę. Otrzymać dar to co innego, a przybliżyć się do Jezusa to co innego. Może to i dziwne, ale wg mnie między tymi dwoma rzeczywistościami nie ma jakiegoś jasnego związku, który moża by łatwo zdefiniować.
Jako przykład podam, że kiedyś czytałem o człowieku, który otrzymał stygmaty, choć od dziecka był ateistą. Co więcej, ten wspaniały dar wcale nie spowodował radykalnej zmiany w jego życiu (wydaje mi się, że nawet umarł jako ateista, niepojednany z Bogiem, ale pewny nie jestem, więc proszę o wyrozumiałość i roztropnosć w czytaniu tego, co napisałem). Ale Pan tak zdecydował i widocznie tak było najlepiej.
Niezbadane są wyroki Boże i tyle Wesoly
Jacek
PostWysłany: Pon 3:03, 29 Sty 2007    Temat postu:

to jest fragment z Pisma Sw.(Łk 10, 38-42), ktory moim zdaniem nawiazuje do poruszanego tematu:
Cytat:
38 W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu*. 39 Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. 40 Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». 41 A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, 42 a potrzeba <mało albo> tylko jednego*. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona»
.
tu jest link do komentarza do tego fragmentu:
http://apologetyka.katolik.net.pl/content/view/1079/114/

Pytanie stawiane tutaj: co jest rzeczywiscie wazne dla Boga? czy wystarczy, ze bedziemy Mu wiernie sluzyc?
Cytat:
Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.
Jacek
PostWysłany: Pon 2:11, 29 Sty 2007    Temat postu:

Cytat:
Moze niekoniecznie trzeba byc antychrzescijaninem zeby sie nie dostac do Nieba?


troche to Piotrek skomplikowane Mruga musialem chwilke pomyslec... Laughing
PiotrekS
PostWysłany: Pon 1:39, 29 Sty 2007    Temat postu:

Zerknolem do nowego przekladu, ale mimo wszystko napisze co mialem napisac Wesoly, bo wydaje mi sie ze to co jest napisane w tym wersie ma szerszy kontekst.

Wydaje mi sie ze z fragmentem przytoczonym przez Ciebie koresponduje ten - 1 Kor 13, 1-3.
Cytat:

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.

Jest w nim zawarta przyczyna dlaczego Jezus nie znalby takich ludzi, bo Mt 22, 37-39
Cytat:

37 On mu odpowiedział: "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. 38 To jest największe i pierwsze przykazanie. 39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.

A do nieba wejdzie ten kto Boga miluje Jk 2,5
Cytat:

Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców Królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?


Wyglada na to ze mozna miec moc wyrzucac demony, ale nie miec milosci ktora jest warunkiem koniecznym.

A dodam jeszcze ciekawy fragment, ktory tu jeszcze pasuje Mk 9,38-40
Cytat:

38 Wtedy Jan rzekł do Niego: "Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami". 39 Lecz Jezus odrzekł: "Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. 40 Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. 41 Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.


Moze niekoniecznie trzeba byc antychrzescijaninem zeby sie nie dostac do Nieba? Moze to milosci brak jest przyczyna?
Zbyszek
PostWysłany: Pon 1:35, 29 Sty 2007    Temat postu:

...

Pozdrawiam
Zbyszek
Jacek
PostWysłany: Pon 1:19, 29 Sty 2007    Temat postu:

Wydaje mi sie, ze kazdy moze moca Jezusa wyrzucac demony, bo to nie jest jego moc tylko moc Boga. Podobnie kazdy moze przeprowadzic wlasne "świeckie" egzorcyzmy, obrane w forme prostych modlitw. Jednakze zgadzam sie, ze nie kazdy jest w stanie stawac w szranki z demonem nawet jesli to dziala moc Jezusa...demony sa bardzo przebiegle, tutaj jest niezbedne doswiadczenie, no ale to troche inny temat poruszany tutaj.

Po przeczytaniu tego fragmentu od razu mi przychodzi na mysl ciekawa sprawa- coz z tego ze ktos sluzy Bogu jako Jego sluga, idzie razem z Nim, z Jezusem, odwaznie świadczy o Nim- to jest wazne, ale nie gwarantuje Milosci, a to z Milosci bedziemy sadzeni. Mysle, ze jest tu poruszana kwestia pychy osob, ktore sa blisko Boga. Moga oni ulec pokusie wynoszenia sie, porownywania sie z innymi. Jezus daje tutaj prawdziwy przyklad jaka powinno sie postawe przybrac- byc otwartym na kazdego, milowac kazdego i byc pelnym pokory. Dla Boga nie ma znaczenia to ze przez ludzi bedziemy odbierani jako światobliwi,ale dla Niego wazne jest to abysmy byli świadkami Jezusa. A ludzie juz to zobacza...

Co do kwestii
Cytat:
czy pozorny chrześcijanin może mocą imienia Jezusa czynić cuda?

Czlowiek to niestety zmienne stworzenie, niestale w tym do czego dazy, z natury. Moze on miec okres w zyciu, ze bedzie naprawde blisko Boga i zostana mu udzielone pewne łaski, bedzie z nich korzystac. Jednak moze nadejsc okres w jego zyciu, ze oddali sie od Boga, porzuci łaski i wtedy widzi sie czlowieka, ktory dokonal jakichs cudow poprzez Boga, ale nie zyje po chrzescijansku.
Nie wierze w to zeby ktos kto jest daleko od Boga mogl dokonywac cudow. Cos moze w naszych oczach uchodzic za cud a tym cudem nie byc...slyszalem o takich przypadkach(wrozki, czarownice, energoterapeuci)...po jakims czasie okazywalo sie ze choroba przerzucila sie tylko na inny organ, nawet po bardzo dlugim okresie czasu, lub nastepowalo wrecz pogorszenie stanu choroby...
No ale oczywiscie wszystko zalezy od łaski Boga, ktory udziela komu chce i gdzie chce. Czasem moze sie wydawac, ze ktos jest daleko od Boga a jest w rzeczywistosci blizej niz myslimy.
Olga
PostWysłany: Pon 1:09, 29 Sty 2007    Temat postu:

Hmm... W pierwszym momencie pomyślałam, że ci wołający do Pana dopuszczają się nieprawości, bo działają w imię Pana, ale pewnie bez mocy Ducha Świętego lub po prostu nie zaufali Jezusowi do końca... A co do właściwej interpretacji - sami sprawdzcie komentarz czy miałam rację Mruga

Co dp pytań Majka... Trudne są i nie znalazłam na nie jedniznacznej odpowiedzi...
Ale nasuwa mi się na myśl nawet konkretny przykład - dziwnym zbiegiem okoliczności czytałam dzisiaj artykuł w gazecie o tej osobisości Wesoly Otóż mam na myśli Rasputina, doradcę cara Mikołaja II (tego co go zamordowali z całą rodziną). Był typem hulaki i człowieka bez żadnych ograniczeń - jednym słowem sex, drugs and rock'n'roll (tyle że w warunkach lat 1905-1916 Mruga ). Ale jednak posiadał dar leczenia ludzi, m. in. syna cara, małęgo Aleksego, któy cierpiał na hemofilię. Wystarczyło, że posiedział przy małym chwilę i już mu przechodziły krwotoki. Rasputin kreował się na człowieka bardzo wierzącego i za takiego go uznawano na dworze carskim. Wielu duchownych mówiło o nim "człowiek wielkiej wiary". Lecz styl życia jaki prowadził "po godzinach" był daleki od zasad chrześcijaństwa...
Zaczęłąm rozmyślać - skąd taki człowiek ma taki dar? a może to sprawa wywierania wpływu na ludzi? Czy mogę to traktować jako dar uzdrawiania ludzi...? Tylko czemu jego tryb życia rozmijał się z tym, co głosił i wyznawał? Jeśli potraktuję to jako dar uzdrawiania to rzeczywiście Rasputin miał moc od DUcha Świętego, ale jego zachowanie nie wskazywałoby na to że zasługiwał... Więc chyba można posiadać moc od Boga i prowadzić nieprzykładne życie...?

A może Bóg chciał mu po prostu dać szansę na poznanie Jego dobroci i Rasputin ją zmarnował?

Chyba strasznie nagmatwałam tym przykładem... Ale akurat ta historia wydaje mi się dobrą ilustracją Wesoly
majk
PostWysłany: Pon 1:02, 29 Sty 2007    Temat postu:

Reguł nie zmienię ale jeśli nie masz ochoty się wypowiadać nie będę naruszał Twej jakże cennej wolności osobistej Wesoly Śmiało Wesoly
PiotrekS
PostWysłany: Pon 0:30, 29 Sty 2007    Temat postu:

Michal dlaczego nie mozna zobaczyc tego co tam jest napisane? Mozesz zmienic reguly gry?
majk
PostWysłany: Pon 0:23, 29 Sty 2007    Temat postu: Mt 7,21

Niemiecka grupka biblijna już za mną, nie było tak źle, rozumiałem co nieco nawet się raz albo dwa odezwałem hih. Rozmawialiśmy sobie o Królestwie Niebieskim. Zacięliśmy się na jednym fragmencie.

Mt 7:21-23 napisał:
Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!


Później wyczytałem komentarz do niego w nowym przekładzie Pisma, w sumie ma to sens, zanim sięgniecie po niego chciałbym jednak spytać co Wam przychodzi do głowy w pierwszym momencie? A nawet i po przemyśleniach Wesoly Czy ktoś, kto ma moc imieniem Jezusa wyrzucać demony może prowadzić niechrześcijańskie życie? A jeszcze dobitniej w drugą stronę: czy pozorny chrześcijanin może mocą imienia Jezusa czynić cuda? Oczekuję burzliwej acz konstruktywnej dyskusji ku zbudowaniu ogółu Cool

Powered by phpBB Theme ACID Š 2003 par HEDONISM
© 2001 - 2005 phpBB Group