Autor Wiadomość
migorski
PostWysłany: Śro 12:55, 10 Gru 2008    Temat postu:

Pod rozwagę Państwa....
http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1228850336
WojciAch
PostWysłany: Sob 21:51, 26 Sty 2008    Temat postu:

Tak, jestem tego świadomy. jednakże pierwsze zdanie jest jednoznaczne. drugie mówi o miejscu w czasie.
PiotrekS
PostWysłany: Sob 13:45, 26 Sty 2008    Temat postu:

No Wojtku, ale nie podales calego punktu pierwszego, gdzie jest podany warunek, stawiajac pierwsza czesc zdania w pozycji jednego ze srodkow do osiagniecia tego warunku.

1. ... byleby w tym dniu być w stanie łaski uświęcającej, bez grzechu ciężkiego;
WojciAch
PostWysłany: Sob 9:21, 26 Sty 2008    Temat postu:

Dzięki Olga za inną odsłone "babskiego punktu widznia" Wesoly


Ostatnio przyszła mi do głowy taka myśl dotycząca spowiedzi. A dotyczy ona nabożeństwa pierwszych sobót ( http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/pierwsze_soboty_miesiaca/ )
W opisie na czym polega to nabożeństwo, polecone przez Matkę Boga, czytamy:

1. w pierwsze soboty miesiąca przystąpić do spowiedzi....

To mi dało do myślenia.
Olga
PostWysłany: Pią 20:29, 25 Sty 2008    Temat postu:

Może są i mniejmówni... ale też inaczej podchodzą do spowiedzi chyba Wesoly
Ja z mojego babskiego punktu widzenia po spowiedzi podobni jak Wojtek czuję się jak "nówka" i wtedy naprawdę wiem, co to jest Ogromna Miłość Jezusa do nas, że nieważne co się robiło, On i tak o tym zapomniał i cieszy się razem z nami, że do Niego przychodzimy ze skruchą. Rozumiem i doceniam najmocniej Jego poświęcenie. Dziękuję za kolejną szansę. I wtedy dopiero chce mi się skakać z radości Very Happy

Sakrament spowiedzi jest dla mnie ogromną możliwością pracy nad sobą, zwłaszcza że możesz na siebie sppojrzeć z pewnym dystansem, możesz pogadać z księdzem o wszystkim. I to jest chyba taki babski akcent Wesoly bo lubię usłyszeć od spowiednika nie tylko pouczenie, ale i jakieś refleksje i nawet rady czy pocieszenie. Taka pogaducha z Przyjacielem za pośrednictwem księdza Mruga

A kwestia częstotliwości... To chyba zależy od indywidualnych potrzeb. Ja spowiadam się z reguły raz na miesiąc, i nie wynika to z jakiegoś narzuconego rygoru, ale po prostu tak jak Agnieszka - gdy czuję, że coś przerywa w kabelku relacji Bóg-ja to idę oddać ten bagaż Panu. Bo On jest Mistrzem od kabelków Mruga
janheski
PostWysłany: Sob 21:16, 19 Sty 2008    Temat postu:

No, faceci z natury są "mniejmówni" Wink
WojciAch
PostWysłany: Sob 21:13, 19 Sty 2008    Temat postu:

Spoko Piotrze Wesoly

BTW Dzięki dziewczyny za Wasz udział, mysle ze ważny jest głos obu płci. W końcu Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą Wesoly
PiotrekS
PostWysłany: Sob 19:28, 19 Sty 2008    Temat postu:

Mysle, ze tu nie ma nic sprzecznego pod wzgledem teologicznym. Wszystko jest OK. Napisalem ten tekst czysto tendencyjnie tylko z mojego punktu widzenia.
WojciAch
PostWysłany: Sob 19:10, 19 Sty 2008    Temat postu:

PiotrekS napisał:
Wojtku chyba nie przeczytales tego artykulu, do ktorego podalem link. Bo piszesz:
Cytat:

A po spowiedzi mam tą pewność że choćbym zapomniał, nie zauważył czegos Jezus odpuszcza mi wszystkie grzechy. i to mnie utwierdza w tym że po spowiedzi jestem "nówka"


Tak bije sie w pierś , nie przeczytalme wczesniej artykulu. (dopiero teraz) Ale pytanie jest takie: Co Ci sie tu nie podoba ? Czy coś jest sprzeczne pod względem teologinczym ?
agietka
PostWysłany: Sob 18:53, 19 Sty 2008    Temat postu:

Witam wszystkich!

Dziękuję Piotrek za ciekawy temat i temat, jak dla mnie bardzo na czasie. Ostatnio sporo się dzieje u mnie w kwestii spowiedzi.

Ale po kolei - najpierw w kwestii pierwszego artykułu. Nie będę tu oceniać postawy św. Augustyna (czy kogokolwiek zresztą), bo nie wydaje mi się to celem dyskusji, ale chcę się podzielić kilkoma myślami zainspirowanymi właśnie tym artykułem.

Po pierwsze - wielowymiarowość i bogactwo Eucharystii. To, że „zarówno eucharystia, jak i sakrament pokuty są sakramentami nawrócenia i pojednania chrześcijanina grzesznika”. Patrząc na relację z Bogiem jako Osobą, widać jak bardzo logiczne jest to, że w Eucharystii odpuszczane są nasze grzechy, a potem jednoczymy się z Chrystusem pod postacią chleba. Czy bylibyśmy w stanie zbliżyć się do Pana tak bardzo, aby Go przyjąć, posiadając śwadomość popełnionych win za które nie przeprosiliśmy? Patrząć po sobie i moich relacjach z ludźmi widzę, że nie da się zbliżyć do kogoś, jeśli są jakieś nieporozumienia, niewytłumaczone sytuacje. Podobnie z Panem.

Druga myśl po przeczytaniu tego artykułu jest taka, że często próbujemy rozliczać się z Bogiem. Podchodzimy do siebie surowo, służbowo i zaczynamy wyliczankę niedoskonałości. Nie chcę tu negować takiego podejścia, sama długi czas postępowałam własnie w ten sposób, ale... Być może to część prawdy o nas samych (ta wyliczanka grzechów), ale nie cała prawda. Asia napisała, że na spowiedzi dzieli się także sukcesami. A Łukasz parę postów wyżej, że w konfesjonale Pan "ustawia go w prawdzie". Więc czy możliwe jest zobaczenie prawdy o naszych grzechach bez zobaczenia prawdy o dobru, które w nas jest? Póki skupiamy się na swoich grzechach, swoich niedociągnięciach, skupiamy się na sobie. Co uniemożliwia nam obiektywne podejście do siebie to raz, a dwa zamyka na prawdę.

Mnie bliżej jest chyba jednak do poglądów wyrażonych w artykule drugim. Albo może inaczej - moje doświadczenia bardziej odpowiadają artykułowi drugiemu. Spowiedź jest dla mnie naprawdę nośnikiem łaski i miejscem, gdzie mówi do mnie Pan. Czasem zdarza się tak, że dopiero klękając do spowiedzi przychodzi zrozumienie tego, co się działo w ostatnim czasie. Ja widzę skutki, a wtedy nagle wychodzi na jaw przyczyna. Widzę też, że spowiedź zaczyna być rytmiczna - to znaczy mniej więcej w równych odstępach czasu. I nie dlatego, że się pilnuję. Tylko po pewnym czasie widzę, że coś mi przerywa na łączu Bóg - ja. Coraz więcej zakłóceń, trzasków. Czyli to już czas...

Tyle ode mnie.
Pozdrawiam Wesoly
AsiaPe
PostWysłany: Sob 17:17, 19 Sty 2008    Temat postu:

Drodzy Panowie

Tak czytam i czytam Wasze słowa i mam ochotę podzielić się z Wami moim, trochę innym podejściem do tego sakramentu.

Dla mnie spowiedź (chodzę mniej więcej raz na miesiąc) jest spotkaniem z Kimś, Kto wie o mnie wszystko. Zna moje słabości, pragnienia, plany i ambicje. Wie, jaką silną mam wolę i z czym zmagam w obecnym czasie. Spotykam się z Przyjacielem, z Którym dzielę się nie tylko tym, co mi się nie udało, ale też cieszę tym, co jest moim sukcesem. Mówię o tym jak i gdzie wzrosłam, co nowego u siebie odkryłam, co mnie zaniepokoiło. Pytam, jak czegoś nie rozumiem, dyskutuję, analizuję. Owszem, jak zdaży mi się narozraabiać to idę najszybciej, jak się da, bo takie oddzielenie boli.
Ważna jest dla mnie ta specyficzna rytmika, bo z Kimś ważnym spotkać się raz na miesiąc na takim spotkaniu, to takie minimum. Oczywiście jest do tego lektura Pisma, modlitwa i Eucharystia, ale takie spotkanie jest czasem szczególnym. Wtedy też planuję, zastanawiam się z Nim, jak i czym powinnam się w najbliższym czasie zająć. On jest ekspertem w moich sprawach, widzi wszystko jasno i obiektywnie.
Przyznam, brakuje mi stałego spowiednika (miałam, ale ... długa historia) co rewelacyjnie poprawia możliwość takiej współpracy. Przez to, też zdażają mi się spowiedzi "odwalone", bo ksiądz traktuje mnie, jak kolejnego penitent (całe szczęscie zdarza się to coraz rzadziej). Jednak Pan zawsze jest ponad tym i przychodzi ze swoim Duchem i mówi do mnie.
Przeżywam też czasem spore trudności, ale wiem od kogo one najczęsciej pochodzą.
Wiem, że w kwestii spowiedzi mam jeszcze sporo do zrobienia i nie jest to łatwe.
Tyle.
Pozdrawiam Wesoly
PiotrekS
PostWysłany: Sob 17:09, 19 Sty 2008    Temat postu:

Wojtku chyba nie przeczytales tego artykulu, do ktorego podalem link. Bo piszesz:
Cytat:

A po spowiedzi mam tą pewność że choćbym zapomniał, nie zauważył czegos Jezus odpuszcza mi wszystkie grzechy. i to mnie utwierdza w tym że po spowiedzi jestem "nówka"


Podczas gdy Komunia Swieta tez oczyszcza nas, tutaj kawalek artykulu:
Cytat:

Sam opis ustanowienia Eucharystii wskazuje na to, że właśnie w niej człowiek dostępuje przebaczenia win: „to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,2Cool. Zauważmy ponadto, że Nowe Przymierze stanowi wypełnienie, a nie zaprzeczenie Starego Przymierza. Dlatego też nie można zrozumieć sensu Eucharystii bez odwołania się do żydowskiej Paschy. Otóż świętowanie Paschy miało podwójne znaczenie: z jednej strony, potwierdzenie i pogłębienie wspólnoty (komunii) ludu z Bogiem, z drugiej zaś, wyzwolenie z grzechu, który zagraża tej wspólnocie. Tak samo też liturgia eucharystyczna będąca pamiątką Paschy Chrystusa oznacza i realizuje skutecznie wspólnotę ludu z Bogiem oraz przebaczenie grzechów. Można więc mówić o dwóch skutkach Eucharystii: negatywnym, czyli odpuszczeniu grzechów, oraz pozytywnym, czyli budowaniu Kościoła. Wynika z tego, że „zarówno eucharystia, jak i sakrament pokuty są sakramentami nawrócenia i pojednania chrześcijanina grzesznika” 9. Nie znaczy to, że Eucharystia i spowiedź są sakramentami pojednania w tej samej mierze. Pojednanie w sensie ścisłym, czyli po grzechu śmiertelnym, możliwe jest dzięki sakramentowi pokuty, a nie Eucharystii.


Referencje znajdziesz w originale.
WojciAch
PostWysłany: Sob 15:41, 19 Sty 2008    Temat postu:

PiotrekS napisał:
Nie wiem Wojtku czy to widzisz, ale takie rozumowanie jakie przedstawiles wlasnie prowadzi to chodzenia do spowiedzi na "wszelki wypadek". Nie sadze, aby nasz Bog pozostawial nas az w takiej niepewnosci, zeby trzeba bylo sie "zabezpieczac".


Chm.. ja nie powiedziałem nic o żadnym rozumowaniu i też nie miałem celu wyprowadza jakiegoś wywodu. Stwierdziłem pewien fakt który mnie dotyczy(@2 i nie chcialem przez to poweidziec ze sie nad swoim zalem zastanawiam-bo sie nie zastanawiam). i fakty które można znaleźć w KKK (@1 i @3 ).

Bynajmniej nie chodziło mi o "algorytmizacje" podejścia do spowiedzi.

To co mówi Wacek o "natychmiastowej reakcji" jest tym co powinno nas wszystkich cechować.

i jeszcze odnośnie tematu odpuszczenia grzechów:
Jan pisze "Jeżeli wyznajemy nasze grzechy Bóg jako sprawiedliwy sędzie odpuści je nam" i rzeczywiście tak jest

(DYGRESJA:w pierwszych wiekach nie było spowiedzi, potem była raz w życiu, a potem Kościół "sformalizował" to co dał Bóg "komu odpuścicie są im odpuszczone komu zatrzymacie..." Kapłan podczas spowiedzi wspóldziala z Bogiem, podobnie jak podczas Eucharystii czy innego sakramentu. Ale wracając do tematu: sakrament spowiedzi jest darem łaski od Boga, jest darem dla nas.)

w swoim życiu widze to że kiedy robie rachunek sumienia przed spowiedzią przypominają mi się różne rzeczy (niezależeni od tego czy ide do spowiedzi 1x tydzień czy 1x miesiąc) także takie drobne które się Bogu nie podobały, a których czasem może nawet podczas dnia nie zakwalifikowałem jako coś złego/nieodpowiedniego. i co chce przez to powiedzieć ? a no pewnie to że gdybym tego rachunku sumienia nie zrobił to bym o tym sobie nie przypomniał. a przez to chce powiedzieć że nie jestem zawsze nieomylny w klasyfikacji(zle/dobre) tego co robię, (jak mam "belke w oku której nie widze" to jej nie widze), a nawet nad pewnymi rzeczami sie nei zastanawiam. nie robie codziennie rachunku sumienia więc pewne rzeczy moga mi umknąc w mojej relacji z Bogiem. A po spowiedzi mam tą pewność że choćbym zapomniał, nie zauważył czegos Jezus odpuszcza mi wszystkie grzechy. i to mnie utwierdza w tym że po spowiedzi jestem "nówka" Wesoly .
I co jest ważne, co trzeba podkreślić: to co teraz napisałem wcale nie wyklucza tej "natychmiastowej reakcji" o której pisze Wacek.

[pominąłem tu celowo sumienie i to co nam mówi]
Wacław Borowiec
PostWysłany: Sob 14:31, 19 Sty 2008    Temat postu:

Witajcie

Mam podobne odczucia i przemyślenia co Piotrek. Być może naiwnie, ale podchodzę do mojej relacji z Panem Bogiem podobnie jak do relacji z innymi osobami, czyli ludźmi. Dlatego, gdy zgrzeszę, nie zastanawiam się czy wzbudzić żal doskonały czy tylko lekko pół średnio doskonały, tylko staję natychmiast przed nim ze spuszczoną głową, z paskudnym uczuciem, że zawiodłem przyjaciela i przepraszam. Niekoniecznie w konfesjonale. Dlatego też nie mogę się zgodzić, że jednanie się z Bogiem poddaje się karności i dyscyplinie. Przecież tu chodzi o relację i przyjaźń! Jak można czekać do końca miesiąca z załatwieniem tej sprawy? Jak można czekać nawet 5 minut???
PiotrekS
PostWysłany: Sob 12:54, 19 Sty 2008    Temat postu:

Nie wiem Wojtku czy to widzisz, ale takie rozumowanie jakie przedstawiles wlasnie prowadzi to chodzenia do spowiedzi na "wszelki wypadek". Nie sadze, aby nasz Bog pozostawial nas az w takiej niepewnosci, zeby trzeba bylo sie "zabezpieczac".

Lukaszu podoba mi sie ten cytat ktory przytoczyles "nikt nie jest dobrym sędzią samego siebie". Ja nie zawezam moich sedziow tylko do konfesjonalu, ale staram sie zrozumiec co do mnie mowia ludzie, szczegolnie ci ktorzy najbardziej krytycznie odnosza sie do mnie, no i jeszcze duzo swoich zlych zachowan, pozadan znalazlem i odnajduje w ksiazkach i innych autoryzowanych zrodlach informacji. W ten sposob moge sie dowiedziec czegos o sobie jeszcze czesciej.
janheski
PostWysłany: Sob 11:22, 19 Sty 2008    Temat postu:

Te, Wojtek, a co to za zdjęcie? ;]
Łukasz Gawlik
PostWysłany: Sob 11:00, 19 Sty 2008    Temat postu: Po przebrnięciu przez te obszerne artykuły

Witam szanowne koleżanki i kolegów na forum

Jakoś przebrnąłem przez oba te artykuły. Co do postawy Św. Augustyna nie będę się wypowiadał na podstawie tego co przeczytałem. Trudno byłoby się wypowiedzieć nawet gdybym znał go osobiście. A skoro kościół go uznał go za świętego - znaczy, że jest w jego życiu więcej niż tylko "coś".

Co do Św. .. Pallottiego - to znowuż jakby druga skrajność (do postawy św. Augustyna).

Osobiście czasem mam takie doświadczenie, że (jako że nie widzę grzechu ciężkiego) nie "potrzebuję" spowiedzi i odkładam ją. Aż kiedy w końcu zbiorę się i dobrze przemyślę swoje życie (prosząc Boga o naświetlenie tego rejonu i zakładając noktowizor Ducha) nagle okazuje się, że uzbiera się niemała lista rzeczy, które mi się nie podobają i które wydaje mi się oddzielają mnie od Boga.

Osobiście na chwilę obecną najlepszą wydaje mi się postawa traktowania spowiedzi nie tylko jako miejsce odpuszczenia grzechów (zwłaszcza ciężkich) i pojednania się z kościołem, ale miejsce szczególnego spotkania z Jezusem - który przez osobę kapłana dalej ustawia mnie w prawdzie.
W myśl cytatu przytoczonego w jednym z artykułów że nikt nie jest dobrym sędzią samego siebie - uznaję to że jestem wobec siebie zawsze subiektywny i z chęcią poznania zdania osoby z boku (osoby do tego namaszczonej przez kościół) klękam do spowiedzi aby współdziałać z Bożą mocą we mnie - stawać się coraz doskonalszy. Stawać w prawdzie.

Regularna spowiedź (choć nie mówię, że to się u mnie udaje) np. comiesięczna wprowadza pewną karność, obowiązkowość, co wydaje mi sie może zaowocować właśnie szybszym wzrostem osobowym.
WojciAch
PostWysłany: Sob 10:40, 19 Sty 2008    Temat postu:

Spowiedź - ostatnio uświadomiłem sobie to co pisze o spowiedzi/odpuszczaniu grzechów/żalu doskonałym i niedoskonałym w katechiźmie do drugiej klasy.

Otóż jeżeli żałujemy za grzech w sposób doskonały to Pan Bóg odpuszcza nam grzech.
to raz.

dwa to to że nie umiemy stwierdzić do końca (no dobra ja nie umie) czy żal jest doskonały czy niedoskonały. (i stąd mogą wynikać niezdrowe niepewności)

a trzy to sam sakrament spowiedzi - gdzie następuje odpuszczenie grzechów i po spowiedzi mamy pewność że nasze grzechy zostały odpuszczone. (niezależnie od tego czy żałowaliśmy doskonale czy niedoskonale )

W skrócie Pan daje kolejną wielką łaskę dla nas Wesoly
PiotrekS
PostWysłany: Sob 1:22, 19 Sty 2008    Temat postu: Spowiedz

Nie spowiadam sie zbyt czesto, tj. raz, dwa razy w roku, ale w zwiazku z tym zawsze mialem jakies takie dziwne poczucie ze tak sie nie powinno, ze to trzeba conajmniej raz w miesiacu, a najlepiej to co tydzien. Dodatkowo gdzies gleboko zakodowane poczucie, ze zeby przystapic do Komuni Swietej to trzeba byc zaraz po spowiedzi bo potem to juz czlowiek nalapie grzeszkow. A ja wewnetrznie wogole nie czuje takiej potrzeby, ani nie czuje zebym popelnial grzech ciezki raz w miesiacu.
Dzis trafilem na artykul w ktorym odnalazlem moj sposob myslenia, albo raczej poczucia bo juz tego nie mozna nazwac mysleniem. Okazuje sie, ze sw. Augustyn nigdy się nie spowiadal. I bardzo mnie to cieszy, tak ze chcialem sie z wami tym podzielic Smile

Pod ponizszym linkiem znajdziecie artykul na ten temat, odkrywajacy rozne wzory zachowan wzgledem spowiedzi, moze i wam to pomoze.
http://mateusz.pl/duchowosc/dk-spowiedz.htm

Potem jeszcze przeczytalem odpowiedz na ten artykul, gdzie autor wspomina sw. Wincentego Pallottiego, ktory spowiadal sie dwa razy dziennie:
http://mateusz.pl/duchowosc/jw-dm.htm

No i mamy cala tecze barw, tym razem nie zlozona ze zbioru czestotliowsci swiatla, ale z czestotliwosci spowiedzi. Moze to tez wam pomoze uwolnic sie i dodac swoj wlasny kolor do tej teczy.

(Dla niewtajemniczonych w fale: tecza sklada sie z rozny dlugosci fal swiatla, ktore oko ludzkie odbiera jako kolor; dlugosc fali jest odwrotnie proporcjonalna do czestotliowsci)

Powered by phpBB Theme ACID Š 2003 par HEDONISM
© 2001 - 2005 phpBB Group