Autor Wiadomość
madzia:)
PostWysłany: Sob 9:49, 07 Mar 2009    Temat postu:

Ostatnio też mocno zastanawiałam się nad tym.
Jezus pokazuje nam dwie skrajności:

z jednej strony mówi, iż mamy upominać drugich, że jesteśmy współodpowiedzialni za ich zbawienie
„Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.” Mt 18, 15-17

ale z drugiej, iż mamy nikogo nie oceniać i być uważni w tym co mówimy
„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” Mt 7, 1-5

„Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.” Mt 12, 36-37

Na szczęście oprócz tych wskazówek Jezus obdarza nas rozumem i wrażliwością serca. Musimy sami rozstrzygnąć czy jeśli kogoś upominamy, to faktycznie wynika z miłości i troski o drugiego, a nie np. z naszej pychy.
A gdy milczymy, to czy nie jest to wygodniejsza droga, bo w konkretnej sytuacji trudno nam się przyznać do Jezusa.

Takie spojrzenie rozwiązało mi wiele sytuacji, więc może komuś też pomoże Wesoly
emi
PostWysłany: Pią 23:07, 06 Mar 2009    Temat postu:

Tak, zgadzam się z Tobą Wesoly

Napisałam, że trzeba szukać sposobów mówienia o Jezusie, ale myślałam o tym również w znaczeniu niedosłownym, czyli żeby również milczeć kiedy taka potrzeba.

Spotkałam się ostatnio z takim bardzo fajnym zdaniem, żeby raczej mówić do Boga, a mniej o Nim, czyli żeby bardziej się modlić niż rozmawiać o Nim.
To ma sens Mruga

"Wszystko ma swój czas (...)
czas milczenia i czas mówienia" (Koh 3, 1, 7)
seeker
PostWysłany: Nie 18:42, 22 Lut 2009    Temat postu:

jest też pytanie o skuteczność, bo przecież celem tego co napisałaś jest dobro drugiego człowieka, więc jeśli np. wiesz że jak komuś ciągle będziesz na coś zwracać uwagę to tylko go w tym utwierdzisz, tzn. wzmocnisz w nim bunt, a np. Twój własny przykład może mu więcej dać, to wtedy jeśli przemilczysz w danym przypadku złe jego zachowanie to może nawet być lepiej,
czyli wydaje mi się że człowiek jest ważniejszy niż regułka że trzeba zawsze reagować, i czasem lepiej jest np. nie mówić albo nie mówić wprost (choć może ktoś się ze mną nie zgodzi)
emi
PostWysłany: Śro 19:55, 11 Lut 2009    Temat postu:

Taka myśl mi się przypomniała, która pomogła mi poradzić sobie w jakiś tam sposób z dyskutowaną tu kwestią:

Dlaczego nie wybieram życia w grzechu?
Ponieważ spotkałam Jezusa, a raczej on mnie znalazł i przemienił. To jedyna różnica między mną a tymi, którzy Go nie spotkali.
Nie znaczy to że grzech mi nie towarzyszy, ale pragnę uwolnienia spod jego więzów.
Nie znaczy to że jestem lepsza, Jezus kocha tak samo mnie jak i tych, którzy nie pozwalają się znaleźć.

Nie chcę nikogo przekonywać, chociaż bardzo boli, kiedy szczególnie najbliżsi odwracają się od Niego i chciałoby się wszelkimi możliwymi sposobami odciągnąć ich od wyboru zła.

Myślę że potrzeba szukać sposobów mówienia o Jezusie, niekoniecznie w dyskusjach, ale jak Jacek napisał, przez swoją postawę, czasem jakiś żart, sprowadzenie do absurdu zła i jego konsekwencji, modlitwę, nie wiem, ale niech temu towarzyszy troska o osobę i jego relację z Jezusem.
Wesoly
Jacek
PostWysłany: Pią 21:36, 06 Lut 2009    Temat postu:

Też się kiedyś nad tym zastanawiałem.
Wydaje mi się, że sam fakt, że ktoś jest świadomy tego jaki mamy stosunek do danych postaw lub praktyk jest wystarczający. A to jaki mamy stosunek wyjawi się prędzej czy później.
Warto pamiętać, że niezgoda na grzech, nie jest niezgodą na kontakty czy rozmowę z daną osobą. Nie możemy w ten sposób kogoś potępiać. Największą umiejętnością jest takie podejście, aby dać komuś do zrozumienia, że źle postępuje, ale go tym nie urazić.
Od tego właściwie zależy, jak postrzegają nas inni, powiedzmy niewierzący. Warto też zrozumieć drugą stronę. Niektórzy czynią źle, bo nie wiedzą o tym, że jest to złe dla nich czy kogokolwiek. Można mu mówić i tłumaczyć godzinami, ale jemu to nie pomoże w zrozumieniu. Wtedy nie możemy nic zrobić jak milcząco nie zgadzać się i dawać po prostu przykład.

"Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw" (Mk 22).
Judyta
PostWysłany: Pią 21:59, 23 Sty 2009    Temat postu:

Z książeczki powtórkowej do bierzmowania.
WojciAch
PostWysłany: Pią 19:24, 23 Sty 2009    Temat postu: Re: Grzechy cudze

Judyta napisał:

3. Na grzech drugich zezwalać.
5. Na grzech drugich milczeć.
7. Grzechu nie karać.

a skąd to jest ?
maciupa
PostWysłany: Pon 0:04, 19 Sty 2009    Temat postu:

Oto co KKK mówi o tym
Cytat:
1868 Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy:
- uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
- nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
- nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
- chroniąc tych, którzy popełniają zło.

1869 W ten sposób grzech czyni ludzi współwinnymi, wprowadza między nich pożądliwość, przemoc i niesprawiedliwość. Grzechy powodują powstawanie sytuacji społecznych i instytucji przeciwnych dobroci Bożej. "Struktury grzechu" są wyrazem i skutkiem grzechów osobistych. Skłaniają one z kolei ich ofiary do popełniania zła. W znaczeniu analogicznym stanowią one "grzech społeczny"


I tak sobie myślę , bo jak nie wiem co myśleć to myślę z punktu widzenia miłości i troski o drugiego człowieka , że wielką niesprawiedliwością byłoby przejść obojętnie wobec człowieka grzeszącego. Bo powinienem troszczyć się nie tylko o swoje zbawienie ale też i zbawienie drugiego człowieka

Trzeba też pamiętać że grzech popełniamy gdy robimy to dobrowolnie i świadomie, jeśli dobrowolnie i świadomie zezwalamy na grzech , jesteśmy obojętni (milczymy) wobec grzechu drugiego człowieka , jeśli nie karamy grzechu (w sensie pedagogicznym nie wyciągamy konsekwencji z czyjegoś zachowania) to jest to na pewno złe. Ale są pewne okoliczności które bądź to mogą sprawiać że nie robimy tego w pełni świadomie lub dobrowolnie.

Tak więc sobie o tym myślę...
Judyta
PostWysłany: Nie 20:49, 18 Sty 2009    Temat postu: Grzechy cudze

Przyznam, że mam potworny problem z grzechami cudzymi. Szczególnie jeżeli chodzi o:

3. Na grzech drugich zezwalać.
5. Na grzech drugich milczeć.
7. Grzechu nie karać.

Gdyby się tak porządnie nad tym zastanowić, to grzechy te popełniamy tak naprawdę nagminnie każdego dnia. Może nie do końca z naszej złej woli, ale raczej pod wpływem otoczenia. A przecież trudno jest upominać za każdym razem np. kiedy ktoś przeklnie, bo po pewnym czasie ludzie zaczną uważać nas za dziwaków.

Jak sobie właściwie z tym wszystkim radzić? Jak wy do tego podchodzicie?

Powered by phpBB Theme ACID Š 2003 par HEDONISM
© 2001 - 2005 phpBB Group