Forum Wspólnota ALFA w Krakowie Strona Główna Wspólnota ALFA w Krakowie
Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! ( Mk 16, 15)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mieszkanie wspólnie przed ślubem
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wspólnota ALFA w Krakowie Strona Główna -> O tym co nas zastanawia...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacek




Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy

PostWysłany: Pią 20:02, 17 Kwi 2009    Temat postu: Mieszkanie wspólnie przed ślubem

Co o tym myślicie?

myślę, że wykład ks. Pawlukiewicza "Na miasteczku" to dość dobrze wyjaśnia [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seeker




Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Nie 20:29, 19 Kwi 2009    Temat postu:

wg. mnie są dwa 'przeciw' - pokusa oraz potencjalne zgorszenie
natomiast jeśli chodzi o 'za' to po prostu pielęgnacja związku, jeśli mówimy o bliskim ślubie czyli o fazie narzeczeństwa to jest to czas w którym trzeba poświęcać związkowi dużo czasu (tzn. wg mnie więcej niż do tej pory) i mieszkaniu razem daje ku temu okazje, pomaga wspierać drugą osobę w codziennych problemach, i na pewno tego czasu razem będzie więcej bo odpada czas na dojazdy itp. (chociaż w tym też ryzyko że się skończą randki a to też niedobre Wesoly)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łukasz Gawlik




Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Pią 15:28, 08 Maj 2009    Temat postu: Wnioski poślubne

Niedawno rozmawiałem z pewnym kolegą.

Oni pobrali się ze swoją żoną w tamtym roku chyba w czerwcu czy jakoś tak.

I tak mi mówi: wiesz... nie zgadzam się z tym co kościół mówi nt. mieszkania przed ślubem. Teraz dopiero naprawdę poznaję swoją żonę. Wszystko wychodzi. Wszystkie przyzwyczajenia, wady, itp. (W kontekście, że niektóre rzeczy naprawdę są denerwujące)

To pytam go: ale jakbyś to wszystko wiedział przed ślubem to może byś się nie ożenił.

Na co on: może i nie...

Pozostawiam bez komentarza z mojej strony Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seeker




Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Sob 18:44, 13 Cze 2009    Temat postu:

u nas też wychodzi mnóstwo wad (ślub mamy za 1.5 miesiąca) i moje odczucie jest takie że to że mieszkamy razem nam pomaga, nawet jak się pokłócimy to ja idę do swojego pokoju, a za 30 min mi przechodzi i już chcę się pogodzić i idę do niej i się godzimy,
wcześniej jak się np. pokłóciliśmy na spotkaniu na mieście to każdy wracał pokłócony do domu i ciężko było 'nie pozwalać żeby nad naszym gniewem nie zaszło słońce"

nikogo nie namawiam bo sami wiecie że różnie z ludźmi bywa, ale po prostu nie zgadzam się z jednoznacznym potępieniem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maciupa




Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Bochnia

PostWysłany: Pią 13:45, 19 Cze 2009    Temat postu:

Ja sobie przypominam co mówił Jurek Demski na :Jak chodzić ze sobą:.
Były tam dwa stwierdzenia które chce tu przytoczyć:
1. Małżeństwo nie jest przede wszystkim miejscem gdzie mamy być szczęśliwi - my to szczęście mamy ofiarować drugiej osobie - nie "czy ja będę szczęśliwy z tą osobą" tylko "czy ja potrafię dawać szczęście tej osobie"
2. Teoretycznie każdy chrześcijanin który jest powołany do małżeństwa może wejść w związek małżeński z każdą chrześcijanką - nawet jeśli nigdy nie towarzyszyły im uczucia związane z zakochaniem - ale dlaczego? dlatego że obydwoje opierają się na Bogu a ich relacja wynika z relacji z Bogiem , i drugie to co w pkt. 1. oczywiście wszystko jak napisałem teoretycznie.

Chcę po tym powiedzieć, zadać pytanie - czy dwoje ludzi jest w stanie się do końca poznać ? A jeśli się nie poznają to czy ten brak z takim nastawieniem jak ww będzie dopuszczalny , możliwy ? tym chciałbym postawić kontre co do argumentu lepszego poznania się mieszkając razem.


Dla mnie argumentem nie mieszkania razem ze sobą , nawet narzeczonych , jest powszechne zjawisko - moda mieszkania ze sobą par , trzeba by zrobić coś na przekór zaproponować modę na nie mieszkanie ze sobą Mruga trzeba by tylko poczuć tą idee Mruga


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez maciupa dnia Pią 13:47, 19 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seeker




Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Pią 22:09, 19 Cze 2009    Temat postu:

maciupa napisał:


Chcę po tym powiedzieć, zadać pytanie - czy dwoje ludzi jest w stanie się do końca poznać ?
A jeśli się nie poznają to czy ten brak z takim nastawieniem jak ww będzie dopuszczalny , możliwy ?
tym chciałbym postawić kontre co do argumentu lepszego poznania się mieszkając razem.


tylko że wg mnie ta kontra jest nietrafiona Wesoly
bo Twoje pierwsze zdanie mówi o czym innym niż trzecie

są dwa stwierdzenia:
1. mieszkając razem poznasz drugą osobę w pełni
2. mieszkając razem poznasz drugą osobę lepiej niż nie mieszkając razem

Ty napisałeś że ponieważ nieprawda że 1 to nieprawda że 2 a tymczasem nie ma takiej zależności,
zresztą chyba się zgodzisz że 1 jest nieprawdą a 2 jest prawdą,
"1" nie jest i nigdy nie powinno być argumentem
"2" jest argumentem pytanie na ile dla kogoś ważnym


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Weronika




Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 0:42, 20 Cze 2009    Temat postu:

Moim zdaniem "kontra" jest trafiona.

"Wzajemne poznawanie" - przecież nie kończy się na okresie narzeczeństwa (a tym bardziej - na mieszkaniu przed ślubem).
Małżeństwo jest decyzją - na poznawanie drugiego człowieka, które będzie dokonywało się przez całe życie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seeker




Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Sob 13:28, 20 Cze 2009    Temat postu:

Weronika napisał:
Moim zdaniem "kontra" jest trafiona.

"Wzajemne poznawanie" - przecież nie kończy się na okresie narzeczeństwa (a tym bardziej - na mieszkaniu przed ślubem).
Małżeństwo jest decyzją - na poznawanie drugiego człowieka, które będzie dokonywało się przez całe życie.


zależy co było intencją tej kontry, 1, 2 Wesoly
z Tobą się zgadzam oczywiście, i maciupą pewnie też (tylko trochę zakręcił Wesoly )
argumentem nie jest 1 tylko 2, a 2 zakłada poznawanie potem przez całe życie też


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 0:20, 21 Gru 2009    Temat postu:

Nie wyobrażam sobie , jak można wejść w związek małżeński BEZ mieszkania wcześniej razem?! W ciemno... Mruga

Kwestię gorszenia innych pomijam - nie widzę powodu by czuć się winną dlatego że ktoś pomyśli sobie coś do czego nie ma podstaw. Zupełnie nie trafia do mnie ten argument...

Jeśli przez mieszkanie razem przed ślubem rozumiemy mieszkanie razem przed ślubem (a nie seks) to nie widzę problemu.
Im lepiej ludzie dadzą radę się poznać przed ślubem, tym lepszą przyszłość wróżę ich związkowi Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacek




Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy

PostWysłany: Śro 23:27, 23 Gru 2009    Temat postu:

Wiesz, dla faceta mieszkanie przed ślubem = seks. Ja przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Ale cóż, niektórzy są odjechani, a i niech sobie będą Very Happy zaś kobiety starają się wierzyć w dobre intencje swoich połówek Jezyk hehe

W takim razie po co w ogóle jest ślub? dla własnej satysfakcji czy może na pokaz dla innych? hmm... to jest teraz pytanie...
czy sakrament małżeństwa to rzecz stworzona przez człowieka czy przez Boga? jeśli przez człowieka, to nie ma o czym gadać, ale jeśli przez Boga, to lepiej stosujmy się do Jego reguł, choć trudno nam czasem pojąć dlaczego one takie są i po co

z poznaniem się może i masz rację, ale... czy ten związek będzie wtedy budowany na Bogu? czy chcemy płacić taką cenę za "poznanie się"?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:13, 24 Gru 2009    Temat postu:

Cytat:
Wiesz, dla faceta mieszkanie przed ślubem = seks.

Wiem,dla [niektórych] kobiet też. Ale to jest kwestia dobrych chęci - są tacy kórzy dają radę opanować swoje żądze po to by dowiedzieć się choćby tego czy partner nie jest bałaganiarzem, nierobem:P(czyli np. nie chce mu się odciążyć partnerki w pracach domowych), czy się myje:P

Tak - to są właśnie takie "szczegóły" które wychodzą dopiero gdy się razem zamieszka.Ale jeśli partner(/ka) ma jakąś wadę której druga połówka nie jest w stanie zaakceptować, to naprawdę lepiej dowiedzieć się tego wcześniej, niż dopiero po ślubie.


Cytat:
Oni pobrali się ze swoją żoną w tamtym roku chyba w czerwcu czy jakoś tak.

I tak mi mówi: wiesz... nie zgadzam się z tym co kościół mówi nt. mieszkania przed ślubem. Teraz dopiero naprawdę poznaję swoją żonę. Wszystko wychodzi. Wszystkie przyzwyczajenia, wady, itp. (W kontekście, że niektóre rzeczy naprawdę są denerwujące)

To pytam go: ale jakbyś to wszystko wiedział przed ślubem to może byś się nie ożenił.

Na co on: może i nie...


Mnie ten tekst bardzo przekonuje. Myślę że zdarza się wielu parom które nie chciały mieszkać razem przed ślubem Smutny
To jest jak NOWICJAT !!!! Wesoly


Poza tym, pamiętajmy że mieszkając razem pozwalamy wkroczyć drugiej osobie w naszą prywatność.... zwłaszcza gdy nie ma się 5-pokojowego mieszkania z 2oma odrębnymi łazienkami i zdarzy się że narzeczony zobaczy rano swoją dziewczynę rozczochraną i nieumalowaną - dotąd dom był jej azylem ; wracała tu i dopiero po przekroczeniu progu zmywała tapetę (dosłownie i w przeności -> chodzi nie tylko o to że rzeczywiście partner widywał ją jedynie odpicowaną a nie w "stanie surowym" ale także o to, że ponieważ z nim nie mieszkała , mogła że tak powiem "zostawiać złe humory w domu"- a mieszkając razem, różne problemy domowe dzieli się z partnerem właśnie ).


Jestem pewna, że już na tym etapie rozwaliłaby się niejedna para która tworzy teraz małżeństwo...i może nawet po cichu żałuje....

Cytat:
W takim razie po co w ogóle jest ślub?

W dużym skrócie; to legalizacja seksu i potwierdznie obustronne otwarcia na dzieci - w końcu takie ma założenia instytucja małżeństwa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hexe dnia Czw 11:16, 24 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacek




Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy

PostWysłany: Czw 12:14, 24 Gru 2009    Temat postu:

Co jest ważniejsze: miłość czy dobre nawyki?
mieszkanie przed ślubem stawia na dobre nawyki i dopasowanie pod względem codzienności i jednocześnie umniejsza wartość i moc miłości
nie tędy droga - najpierw miłość, czego dowodem jest m.in. oparcie się na Bogu, a reszta jest już kwestią miłości - jak ktoś kocha, to pragnie dla drugiej osoby szczęścia, a więc ja nie widzę problemu w zmianie swoich przyzwyczajeń (choć czasem może to być trudne) i wzajemnym dostosowaniu się do małżonki/a
wiele też rzeczy wychodzi jeszcze przed ślubem, wcale nie trzeba ze sobą mieszkać żeby się dobrze poznać, wystarczy być dobrym obserwatorem życia codziennego

czy na małżeństwo chcemy patrzeć tylko po ludzku? jeśli tylko po ludzku, to się z Tobą zgadzam - lepiej wcześniej przed ślubem zamieszkać razem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 17:51, 25 Gru 2009    Temat postu:

Cytat:
Co jest ważniejsze: miłość czy dobre nawyki?



Miłość. A na codzień: dobre nawyki Smile bo gdy "na codzień" się nie układa to ta ułomna miłość ludzka baaardzo może na tym ucierpieć.

Miłość i moc Boża wszystkiego nie załatwi moim zdaniem....
To LUDZIE tworzą więź swoimi wysiłkami, poświęceniami i dzięki wzajemnej sympatii. To jest ich praca....Bóg to może wzmacniać czy pobłogosławić, ale nie należy zrzucać na Jego barki zbyt wiele Wink- budowniczymi są moim zdaniem właśnie ludzie- ona i on.


Ważne : warto właśnie poprzez rutynę codziennego dnia przetestować trwałość związku (nie człowieka jednego lub drugiego lecz ZWIĄZKU). Może wkraść się nuda, irytacja codziennymi drobnymi wadami partnera...
Miłość (i dobre chęci ) powinna to wszystko przetrwać.

Jeśli ludzie mają zdać sobie sprawę po spędzeniu miesiąca/roku razem że to nie jest związek dla nich, to lepiej żeby nie byli już wtedy związani węzłem małżeńskim...dlatego uważam że na tym etapie (-"wspólne mieszkanie"-) ludzie powinni zachować wstrzemięźliwosć -to jest trudne, ale konieczne, choćby po to, by małżeństwo do którego się przygotowują czymś się rzeczywiście od tego narzeczeństwa różniło....( ajeśli im nie wyjdzie, to aby dla innych potencjalnych partnerów, po rozwaleniu się tego związku, pozostali "czyści").


Ludzie to tylko ludzie... i chętnie wycofują się gdy, gdy wielkim nakładem sił i ogromnymi wyrzeczeniami nie są w stanie stworzyć wspólnego Dzieła . Dochodzą do wniosku że nie są dobrą parą, że ona nie jest dla mnie czy on nie jest dla mnie.


Ale oczywiście nie twierdzę, że te drobne wady mogą zdecydować o upadku związku - rzeczywiscie miłość ludzka (tu: przejawiająca się w postaci dobrych chęci!) może pokonać te przeszkody. Tylko, żeby tak było, trzeba być święcie przekonanym, że się jest z osobą JEDYNĄ, niezastapioną tzw. "drugą połówką". A ...nie każdy ma taki pogląd (ja np. nie ;-P) a zatem nie będę tworzyć związku na siłę, bo w okresie zakochania wmówiłam sobie że "albo ten albo żaden". Z biegiem czasu okazuje się, że to jednak nie ten, i co wtedy? motywacja do podtrzymywania związku się kończy, a gdy ludzie w miedzyczasie pochopnie przyrzeklli sobie "miłość wierność i uczciwość małżeńską" to już po ptokach że tak powiem.

Trzeba dążyć do poznania człowieka od podszewki, móc z miejsca wymienić z 10 wad partnera Wink jesli ktoś tego nie potrafi, to znaczy że albo trafił na anioła, albo ...po prostu nie zjadł z nim jeszcze beczki soli.

Szczerze mówiąc wątpię w istnienie czegoś takiego jak ludzka, partnerska miłość. Ew. mogłaby istnieć na bazie przyjaźni, ale wszelkie inne twory pochodzące z zakochania/ zauroczenia kiedyś się kończą. I dlatego, po ludzku, rozsądnie stwierdzam że właśnie dopasowanie to podstawa. O. Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
skaven




Dołączył: 05 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 2:04, 26 Gru 2009    Temat postu:

Twoja historia, Hexe, jest urzekająca - dzięki wspólnemu mieszkaniu przed ślubem sprawdzisz, czy Twój chłopak się myje i pomaga Ci sprzątać a także czy wam się związek nie znudzi. Jak to dobrze, że z najcięższymi problemami będziecie mogli się zmierzyć jeszcze przed ślubem, bo później zostaną już tylko drobiazgi: wychowanie i edukacja dzieci, utrzymanie domu, opieka nad starzejącymi się rodzicami....

Obawiam się tylko, że jeśli ktoś bez zamieszkania z partnerem nie zorientuje się, że tamten jest bałaganiarzem i nierobem, to jego mocno ograniczona percepcja może nie wyłapać ciut bardziej subtelnych problemów.

Jeśli, Hexe, podstawą ma być dopasowanie i poznanie "od podszewki" przed ślubem, to gratuluję, bo właśnie odkryłaś receptę na szczęście: wystarczy że znajdziesz faceta, który nie będzie się zmieniał (rozwijał) i zostanie na zawsze taką osobą jaką go poznasz - chyba istnieją jakieś choroby, które to załatwiają ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 3:12, 26 Gru 2009    Temat postu:

skaven- nikt Ci nie każe podzielać moich poglądów.

Widzę że wierzysz w istnienie jakiejś "wszystkonaprawiającej" miłości do której zdolny jest człowiek- i stąd te Twoje ironie Mruga

Ja przeciwnie-staram się spojrzeć na problem związków realnie - z ludzkiej perspektywy. Ludzie nie są zdolni do boskiej miłości - a ich ludzka, ułomna miłość nie wszystko przetrzyma.

Takie mam założenia, bo małżeństwa które poznałam oraz własne doświadczenia (a także statystyki: 50% rozwodów!) mnie do tego przekonują. Po co idealizować? Ludzie są z natury niewierni (mówię o większości) i potrzebują mocnych motywów by trwać w związku.

Cytat:
dzięki wspólnemu mieszkaniu przed ślubem sprawdzisz, czy Twój chłopak się myje i pomaga Ci sprzątać a także czy wam się związek nie znudzi.


Tak. Może Cię to zdziwi, ale codzienna rutyna jest ogromnie ważna. Można się pokłócić raz na miesiąc, ale nie można się kłócić codziennie. "Znaczenie ma nie to, co robisz raz na jakiś czas, ale to, co wykonujesz dzień po dniu." (Jenny Craig). To jest święta prawda. Zauroczenie/zakochanie z biegiem czsu znika a pozostaje tylko poczucie odpowiedzialności, przyzwyczajenie, przywiązanie. Więc naprawdę warto zadbać o to, by na codzień dobrze się wspólnie żyło.Normą powinno być to, że para ludzi się dogaduje. A czasem zdarzy im się pokłócić - straszne byłoby to, gdyby kłócili się o wszystko, a dogadywali "od święta"-i dlatego te szczegóły są bardzo ważne. Nie opuszczone klapy klozetowe -jeśli kobieta codziennie o tym mówi, a facet codziennie to gadanie olewa? proszę pomnożyć sobie razy 30 (różne drobne nieporozumienia) i wychodzi związek nie do zniesienia przez żadną ze stron!

Ciekawe....ludzie tak lubią idealizować, do tego stopnia, że ja teraz czuję się jak ostatnia materialistka i wyrachowana baba tylko dlatego że opisałam jak jest naprawdę.... nie piszę tego do skaven'a (bo nic o nim nie wiem) ale tak mnie to zastanawia; ile osób teoretyzująch, idealizująch "na sucho" tak jak on, w obliczu problemu zmieni zdanie o 180 stopni ?

A co do problemu znudzenia się sobie - to nie jest on przeze mnie wyimaginowany ; akurat faceci częściej go miewają Wink ogólnie. Błagam, tylko nie idealizuj znów wszystkich mężczyzn! Very Happy


Cytat:
wystarczy że znajdziesz faceta, który nie będzie się zmieniał (rozwijał) i zostanie na zawsze taką osobą jaką go poznasz


Można się rozwijać zachowując te same trwałe uniwersalne wartości. Właśnie je miałam na myśli.
Poza tym rozwój kojarzy się wyłącznie pozytywnie, więc nie widzę problemu.
Co do zmian na gorsze jak np. popadnięcie małżonka w alkoholizm- nie widzę wyjścia. Znów wracam do moich założeń -> nie wierzę że miłość ludzka-małżeńska wszystko przetrzyma, np. alkoholizmu partnera raczej nie przetrzyma....dobrze wiemy jak jest w większości przypadków. Nie mam pojęcia co mogłoby przekonać żonę alkoholika by trwać przy nim, mimo że zaangażowanie z jego strony zanikło??? dwie rzeczy; że przysięgała przed Bogiem wierność mężowi(czyli poczucie obowiązku), drugie: że wierzy w tę miłość. Ten drugi punkt mogę rozwinąć tylko tak, że wartość związku to ...suma wspólnych przeżyć. Jesli zakładamy że potencjalnie "każdy katolik może wejść w związek małż. z każdą katoliczką" to wychodzi na to, że partner jest przypadkowy do momentu zawarcia związku małżeńskiego. Potem już stajemy się odpowiedzialni za to co "oswoiliśmy".Czyli miłość małżeńska zamienia się w jednostronne męczeństwo z poczucia odpowiedzialności....

Nie ukrywam że nie podobają mi się niektóre założenia małżeństwa- rozumiem sens trwania przy żonie/mężu w chorobie. Ale uważam że takie rzeczy jak zdrada/ przemoc + totalny brak zaangażowania ze strony wspołmałżonka powinny stanowić koniec małżeństwa.
Ale to tak na marginesie, bo chyba zeszłam z tematu :>


Cytat:
Jak to dobrze, że z najcięższymi problemami będziecie mogli się zmierzyć jeszcze przed ślubem, bo później zostaną już tylko drobiazgi: wychowanie i edukacja dzieci, utrzymanie domu, opieka nad starzejącymi się rodzicami....

Nie wiem jak ta ironia ma się do mojej wypowiedzi - o tym etapie nawet nie wspominałam...
Te wszystkie ważne/trudne sprawy małżonkowie załatwiają wspólnie - wspierając się. To że znają swoje przyzwyczajenia/upodobania i na codzień się dogadują może im tylko pomóc w cięższych/trudniejszych chwilach.

Na każdym etapie poznawania sięi życia małżeńskiego bardzo istotne są dobre chęci - a nawet skłonność do poświęcenia się dla drugiej osoby, nieustanne kompromisy.... dbałość o dobro wspólne.Więc żeby nie było wątpliwości, właśnie to stawiam na pierwszym miejscu- czyli "wyżej" niż dopasowanie Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hexe dnia Sob 3:16, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
skaven




Dołączył: 05 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 18:20, 26 Gru 2009    Temat postu:

Hexe napisał:
Widzę że wierzysz w istnienie jakiejś "wszystkonaprawiającej" miłości do której zdolny jest człowiek

A z której dokładnie części mojej wypowiedzi to wynika i jak ?

Hexe napisał:
Ja przeciwnie-staram się spojrzeć na problem związków realnie - z ludzkiej perspektywy. Ludzie nie są zdolni do boskiej miłości - a ich ludzka, ułomna miłość nie wszystko przetrzyma. (...)Nie ukrywam że nie podobają mi się niektóre założenia małżeństwa- rozumiem sens trwania przy żonie/mężu w chorobie. Ale uważam że takie rzeczy jak zdrada/ przemoc + totalny brak zaangażowania ze strony wspołmałżonka powinny stanowić koniec małżeństwa.

Czyli jednoznacznie odrzucasz katolicką koncepcję małżeństwa: po co więc marnować tyle czasu i energii w tym wątku ? Mruga

Hexe napisał:
Ciekawe....ludzie tak lubią idealizować, do tego stopnia, że ja teraz czuję się jak ostatnia materialistka i wyrachowana baba tylko dlatego że opisałam jak jest naprawdę.... nie piszę tego do skaven'a (bo nic o nim nie wiem) ale tak mnie to zastanawia; ile osób teoretyzująch, idealizująch "na sucho" tak jak on, w obliczu problemu zmieni zdanie o 180 stopni ?

Zarzucasz mi, Hexe, "idealizowanie" i "teoretyzowanie" tylko dlatego, że staję po stronie Jacka, który wspomniał o Bogu i miłości. Twoja wypowiedź ("ile osób teoretyzujących (...) w obliczu problemu zmieni zdanie") oznacza tyle, co "teraz się wymądrzacie a potem i tak się rozwiedziecie". Cały czas tylko powtarzasz, że w małżeństwie raczej nie da się wytrwać, więc lepiej nastawić się na zerwanie albo rozwód: Twoja praktyczność i realizm sprowadza się do tego, że w obliczu problemów życiowych (np. małżeńskich) zamierzasz odwrócić się na pięcie, odpuścić i zrezygnować, natomiast osoby, które deklarują, że spróbują zmierzyć się z tymi problemami i je pokonać nazywasz "teoretykami". Bezczelnie manipulujesz.
Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 19:46, 26 Gru 2009    Temat postu:

Cytat:
Bezczelnie manipulujesz.

Bardzo nieładnie że zarzucasz mi bezczelność - tym bardziej,że specjalnie podkreśliłam, że nie kieruje tych moich słów do Ciebie (ani do żadnej innej konkretnej osoby).

Cytat:
osoby, które deklarują, że spróbują zmierzyć się z tymi problemami i je pokonać nazywasz "teoretykami"

Tak, i chyba słusznie - zamierzanie to teoretyzowanie, działanie to praktyka- zgadza się? Nie rozumiem , dlaczego odbierasz to słowo jako pejoratywne.

Nie napisałam że wątpię w ich szczere chęci, ani też że w to że uda im się pokonać problemy. Bardzo dobrze, jeśli ktoś deklaruje, że spróbuje się zmierzyć z problemami małżeńskimi i rzeczywiście nie zabraknie mu dobrych chęci gdy przyjdzie co do czego.

50% rozwodów o których już wspomniałam o czymś świadczy. Jak widać całkiem sporo ludzi łamie przyrzeczenie dane Bogu- o nic ich nie oskarżam, tylko zastanawiam się , dlaczego jest ich tak wiele. I dochodzę do wniosku o którym już na samym początku napisałam- trzeba się jak najlepiej znać i dbać o wspólne dobro (wspólne dzieło = związek). A temu sprzyja właśnie mieszkanie wspólnie przed ślubem - to jest MOJE zdanie, którego NIE zamierzam Ci narzucać. (Ani nikomu innemu).


Cytat:
Cytat:
Widzę że wierzysz w istnienie jakiejś "wszystkonaprawiającej" miłości do której zdolny jest człowiek



A z której dokładnie części mojej wypowiedzi to wynika i jak ?


Wyciągnęłam taki wniosek na podst. tego, z jakim zapałem krytykujesz mój sceptycyzm wobec trwałości związków małżeńskich. Poprzez swoje ironie (w poprzednim poscie) wyraziłeś, że bagatelizujesz wszystko to, co ja uważam za zagrażające związkowi. Jesli błędnie zinterpretowałam, to przepraszam.

Cytat:
Czyli jednoznacznie odrzucasz katolicką koncepcję małżeństwa : po co więc marnować tyle czasu i energii w tym wątku ?

Być może odrzucam. Przypominam, że tematem wątku nie jest "katolicka koncepcja małżeństwa" tylko "Mieszkanie wspólnie przed ślubem" Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
migorski




Dołączył: 15 Gru 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: StW/KrK

PostWysłany: Wto 15:25, 29 Gru 2009    Temat postu:

Muszę powiedzieć że się koleżankę bardzo dobrze czyta.

Jednak nie jestem zwolennikiem podejścia:
Cytat:
Ślubuje Ci miłość, wierność i dopasowanie małżeńskie ...


Dlatego wtrącę swoje trzy grosze. Moim zdaniem popełniła koleżanka kilka błędów logicznych w swoim wywodzie.


  1. Zakłada koleżanka:
    Hexe napisał:
    Ludzie nie są zdolni do boskiej miłości - a ich ludzka, ułomna miłość nie wszystko przetrzyma.

    Takie mam założenia,...
    Hmm, może to koleżanka jakoś udowodnić, umotywować - bo jeżeli to założenie jest nie prawdziwe to koleżanki argumentacja "bierze w łeb" Wesoly

  2. Myli koleżanka przyczyny ze skutkami. To nie dopasowanie jest fundamentem małżeństwa, ale na fundamencie małżeństwa buduje się dopasowanie. Jeżeli dwoje ludzi mieszka z sobą przed ślubem, są gotowi do większych poświeceń bo wiedzą że to tylko do czasu ślubu. Później kiedy już jest "trudno" stracić partnera, luzują sobie i dopasowanie trzeba zaczynać od nowa. Ileż to par twierdzi "A bo przed ślubem to się nam tak dobrze mieszkało..."

  3. Ciągle pisze koleżanka o praktyce i o swoich obserwacjach. Nie bierze pod uwagę tego jak praktyka wygląda na prawdę. Wystarczy sięgnąć po jakieś badania socjologiczne np:

    • [link widoczny dla zalogowanych]
    • [link widoczny dla zalogowanych]
    • [link widoczny dla zalogowanych]
    • [link widoczny dla zalogowanych]
    • [link widoczny dla zalogowanych]
    • [link widoczny dla zalogowanych]

    Nauka moralna i społeczna Kościoła Katolickiego zawsze sprawdza się w praktyce - ciekawe nie? Wesoly


Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez migorski dnia Wto 15:30, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:03, 29 Gru 2009    Temat postu:

Przeczytałam dwa pierwsze linki (nie chcę póki co maltretować mojego móżdżka angielszczyzną :P) i ....widzę, że wnioski o tym, ze nie warto mieszkać razem przed ślubem autorzy tekstów wyciągnęli badając pary które żyły jak małżeństwo nie będąc nim jeszcze ... no to chyba nic dziwnego że nie mają satysfakcji ze związku? a ja napisałam na początku że pochwalam mieszkanie wspólnie przed ślubem ale BEZ współżycia. Czyli jest jednak ta zasadnicza różnica.

Poza tym pragnę powtórzyć jeszcze raz, tym razem dosadniej :P : biada facetowi który nie widział nigdy swej przyszłej żony w "stanie surowym"! ;) i to wbrew pozorom piszę poważnie...

Powody by mieszkać razem;
-chęć spędzania razem większej ilości czasu
-wygoda
-chęć przetestowania związku

Czyli...powodem tego, że małżeństwa które mieszkały przed ślubem razem, są obecnie nieszczęśliwe jest to że:
-pobrali się z byle powodu (poszli na łatwiznę) "a po jakimś czasie dochodzą do wniosku, że skoro i tak prowadzą wspólne życie to mogą wziąć ślub"
-za wcześnie rozp. współżycie "i tak prowadzą wspólne życie"

a nie to, że mieszkali razem ;)


Cytat:
Jednak nie jestem zwolennikiem podejścia:
Cytat:
Ślubuje Ci miłość, wierność i dopasowanie małżeńskie ...


oj ja też nie :)

raczej: miłość + wierność + zaangażowanie

w przeciwnym wypadku byłaby to miłość ofiarna :P na zasadzie; dostosuję się do Ciebie nie bacząc na moje potrzeby

obustronna dbałość o wspólne dobro to spoiwo związku... tylko że trzeba być przekonanym że WARTO dbać o to wspólne dobro... że z nikim innym nie otwórzyłoby się "lepszego dobra" :P
i tu jest pies pogrzebany... bo z biegiem czasu ludzie którzy kochają za coś a nie mimo czegoś znajdą lepszy model.




Cytat:
Zakłada koleżanka:
Cytat:
Ludzie nie są zdolni do boskiej miłości - a ich ludzka, ułomna miłość nie wszystko przetrzyma.

Takie mam założenia,...


Hmm, może to koleżanka jakoś udowodnić, umotywować - bo jeżeli to założenie jest nie prawdziwe to koleżanki argumentacja "bierze w łeb" :)


mogę, proszę bardzo :) ;
.

Miłość nie jest niczym konkretnym. To jest wartość umowna która istnieje dzięki przekonaniu dwóch osób (tworzących związek) oraz każdej z osobna, że istnieje.

Czynniki decydujące o marności ludzkiej miłości: ;)
-permanentna pokusa zamiany partnera na lepszy model(nasila się z upływem lat- żona coraz starsza, koleżanki z pracy coraz mlodsze ;) oraz w chwilach kryzysów- ciąża i połóg oraz choroba(kobieta wyglada wtedy nieatrakcyjnie).... niekiedy kończy się to zdradą)
-nieuniknione zawiedzenie partnera // zawiedzenie się na partnerze(np. zanik zaangażowania,zawiedzenie w potrzebie, nieoczekiwany wybuch złości//etc.- w mniejszym lub większym wymiarze musi się w końcu zdarzyć)
-kochanie za coś a nie mimo czegoś - głównie za urodę, atrakcyjny całokształt i bezproblemowość

Wszystkie te czynniki mogą osłabić miłość. Odpusciłam sobie wymienianie tych, które zagrażają "miłości" budowanej na jeszcze słabszych fundamentach niż znajomość, wzajemna sympatia, wzajemne zrozumienie itd. bo szkoda czasu ;]
uważam że nie ma ludzi niezastąpionych - każdy człowiek ma sporą grupkę "potencjalnych partnerów" i tym ten jeden wybrany spośród pozostałych potencjalnych powinien się od nich różnić, że coś razem przeżyliśmy (czy raczej:"przetrwaliśmy" ) i że jest odpowiedzialny za to co oswoił... jest odpowiedzialny za swoje obietnice ,więc musi wiedzieć "w co się pakuje" -tak jak wspomniałam wcześniej - mieszkanie razem przed ślubem jest jak nowicjat - ludzie nie mają jeszcze prawa odprawiać mszy itd. (tu: powiedzy że nie mają "prawa" do seksu) ale za to mogą zobaczyć ogólnie jak to jest. Absolutnie nie uważam że to jest krzywdzące dla drugiej osoby...

Zastanowiłam się porządnie i ... doszłam do wniosku że moje poglądy odnośnie miłości , jej trwałości oraz jej sensu są dosyć spaprane :D

Niestety to, czy czujemy do kogoś "miłość" nie zależy od nas - to jest najlepsze usprawiedliwienie dla tych, którzy się wycofują. Miłości nie da się "wytworzyć na potrzeby związku". A bez atrakcyjności fizycznej, odpowiedniego charakteru itd. to spoiwo zwane "miłością" zniknie.

Chyba totalnie zeszłam z tematu ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edytt




Dołączył: 14 Kwi 2008
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 18:38, 02 Sty 2010    Temat postu:

przeczytalam "na szybko" powyzsze wypowiedzi i nasuwa mi sie kilka przemyslen Wesoly a oto i one:

- w kwestii mieszkania przed slubem - mam wrazenie, ze problem jest tu omawiany glownie w kategorii sexu przed slubem, a przeciez to nie jest najwazniejsza kwestia w zwiazku - nie trzeba ze soba mieszkac, zeby sobie na to pozwolic. Osobiscie nie mam zdania, bo slyszalam rozne świadectwa osób - które mieszkały ze sobą lub nie. Przytoczę np.: moja Koleżanka chodziła z Chłopakiem 5 lat i zaręczyli się ze sobą a ona nadal nie była pewna czy chce z nim być. Ale jak wracała zmęczona z uczelni, a on się troszczył o nią w najdrobniejszych rzeczach, słuchał, pocieszał, przytulał ( Embarassed ) i zawsze BYŁ to przekonała się, że to jest człowiek jej życia. Oczywiście był też po jakimś czasie sex, ale na kilka tygodni przed ślubem zaprzestali, odprawiali nowenny (...) i teraz są naprawdę szczęśliwym małżeństwem.. Z drugiej strony, jeżeli problem sprowadzałby się tylko do sexu, nie byłoby rozwodów, bo przecież w małżeństwie jest to legalne i jak najbardziej zalecane Wesoly ale tu weszłam chyba inny wątek - "co zrobić, by Twój związek był udany i zawsze świeży" Wesoly

- co do poznania się - jest na to kilka sposobów, niekoniecznie wymagających wspólnego zamieszkania ze sobą - np. wyjazd w góry na kilka dni, bez zabierania ze sobą całej kosmetyczki - najlepiej w lecie, żeby ew. tusz do rzęs spływał po twarzy Mruga facet widzi dziewczynę bez makijażu, brudną i zmęczoną - a dziewczyna obserwuje, czy została jej zaoferowana pomoc przy niesieniu plecaka, czy czeka na nią, gdy już nie może iść itp. itd.

- ja z kolei obserwuje inny problem mieszkania ze sobą przed ślubem - że ludzie tracą "czujność" i po jakimś czasie jest im bardzo wygodnie z tym i nie potrzebują już legalizować związku.. Z czasem mogą pojawić się dzieci, a ponieważ żyją w konkubinacie, więc czują się odtrącani przez Kościół i mały ateista jak znalazł..

Myślę więc, że warto jest się zastanowić przed zamieszkaniem razem, do czego to ma prowadzić, na jak długo i jaki stosunek do tego ma druga strona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexe




Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 19:25, 02 Sty 2010    Temat postu:

Cytat:
Ale jak wracała zmęczona z uczelni, a on się troszczył o nią w najdrobniejszych rzeczach, słuchał, pocieszał, przytulał (Embarassed) i zawsze BYŁ to przekonała się, że to jest człowiek jej życia.


no właśnie,
jest zaangażowanie=> jest postęp w relacji Mruga
nie ma zaangażowania =>jest klapa
(tzn. założyłam sobie że to zaangażowanie było obustronne żeby pasowało do mojej teorii )

Cytat:
co do poznania się - jest na to kilka sposobów, niekoniecznie wymagających wspólnego zamieszkania ze sobą - np. wyjazd w góry na kilka dni, bez zabierania ze sobą całej kosmetyczki - najlepiej w lecie, żeby ew. tusz do rzęs spływał po twarzy facet widzi dziewczynę bez makijażu, brudną i zmęczoną - a dziewczyna obserwuje, czy została jej zaoferowana pomoc przy niesieniu plecaka, czy czeka na nią, gdy już nie może iść itp. itd.


Hmmm wyjazd w góry -świetny pomysł, albo jeszcze lepiej; pielgrzymka - to dopiero harcore Mruga znam parkę która wybrała się razem do odległego Santiago. Po drodze nie tylko było męcząco i ciężko (ciężkie warunki -mało luksusowe noclegi etc., bóle nóg, odciski etc.) ale i istotne było to że wtedy wygląda się trochę gorzej niż olśniewajaco Jezyk (cieszę się że nie tylko ja dostrzegam ten problem. Wydaje się błaha ta sprawa, a wcale błaha nie jest...- dot. tego co podkreśliłam powyżej ).No i można się sprawdzić w potrzebie, bo potrzeb (obydwojga) po drodze jest mnóstwo.

Cytat:
- w kwestii mieszkania przed slubem - mam wrazenie, ze problem jest tu omawiany glownie w kategorii sexu przed slubem, a przeciez to nie jest najwazniejsza kwestia w zwiazku

seks to jest jedna z najistotniejszych różnic między narzeczeństwem a małżeństwem... dla mnie stanowi ogromną różnicę.

Swoją drogą-jak się ma określenie "seks przed ślubem" do "ślubu"? Jezyk
skoro w wielu przypadkach para w ogóle tego ślubu nie planuje? Po prostu mieszkają razem i cieszą się tzw. "tu i teraz". A ślub owszem- jak się wpadnie.
Co innego jak ktoś rzeczywiście planuje już ślub, dajmy na to że już na konkretną datę- w takim razie ew. seks w tym związku byłby de facto "przedślubnym" bo ślub nie byłby już pojęciem teoretycznym. Ale w takim razie po co psuć klimat tuż przed? Raczej właśnie ten termin:"seks przedślubny" stosuje się do określenia seksu przed ślubem który niekoniecznie musi mieć miejsce. Ciekawe.(Zboczyłam z tematu.)

Cytat:
Oczywiście był też po jakimś czasie sex, ale na kilka tygodni przed ślubem zaprzestali, odprawiali nowenny (...) i teraz są naprawdę szczęśliwym małżeństwem..

Po co zaprzestali? (wiem, najgłupsze pytanie w tym sezonie)


pozdrawiam Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mer




Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 13:11, 04 Sty 2010    Temat postu:

Powracając do wątku głównego:

Myślę, że mieszkanie razem przed ślubem to rzeczywiście ciężki temat. Bo jest silna pokusa, żeby się "sprawdzić" przed ślubem, albo po prostu by spędzać jak najwięcej czasu ze sobą, a wspólne mieszkanie w znakomity sposób nam to zapewnia. Być może i ułatwia to wiele rzeczy, ale czy w życiu chodzi o to, by iść po najmniejszej linii oporu? Być może wykazanie się cierpliwością do dnia ślubu ma nas czegoś nauczyć?

Bóg tak ustalił, że wspólne mieszkanie przeznaczył dla małżeństwa. Ufając, że On najlepiej wie, co jest dla mnie dobre, pozostaje mi być posłuszną - nawet pomimo tego, że często czegoś nie rozumiem. Nie jest to niestety takie łatwe. Myślę jednak, że NAGRODA WARTA JEST SWOJEJ CENY.

Oczywiście nie mówię, że mieszkanie osobno zapewnia super małżeństwo w przyszłości, ani też że wcześniejsze mieszkanie skreśla szczęście po ślubie. Na to wpływa wiele innych czynników, o których można by pisać i pisać, ale chyba nie o to tu chodzi.

Chciałam tylko zaznaczyć, że Bóg zna nas lepiej, niż my sami i naprawdę warto zaryzykować i być mu posłusznym w każdej dziedzinie naszego życia. Mówiąc po ludzku - to się naprawdę opłaca.

Kwestia wspólnego mieszkania wymaga odpowiedzialnej, dojrzałej decyzji. I cudowne jest to, że ten wybór Bóg pozostawia nam.

Osobiście uważam, że nie ma nic piękniejszego, jak w prezencie ślubnym podarować ukochanej osobie siebie - i nie chodzi mi tu wyłącznie o sex, ale nawet i wspólne zamieszkanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mer dnia Pon 13:29, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacek




Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy

PostWysłany: Pią 14:40, 19 Mar 2010    Temat postu:

polecam wybrać się na cykl katechez poświęconych relacjom damsko-męskim "Para-normalni"

najbliższy temat 21 marca:

"Warto zamieszkać razem przed ślubem? Seks i granice czystości przedmałżeńskiej"
Anna Błasiak, żona, matka, kierownik Katedry Nauk o Rodzinie na "Ignatianum"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
skaven




Dołączył: 05 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 20:18, 07 Kwi 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych], o których wspomniał Jacek i [link widoczny dla zalogowanych] dla tych, którzy przegapili Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacek




Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy

PostWysłany: Czw 12:51, 08 Kwi 2010    Temat postu:

Najbliższą katechezę (11 kwietnia) pt. "Związek na całe życie czy chwilowy kaprys? Od egoizmu do odpowiedzialności" wygłoszą Marta i Marek Babik, małżonkowie, rodzice, prowadzą kursy przedmałżeńskie

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wspólnota ALFA w Krakowie Strona Główna -> O tym co nas zastanawia...
Idź do strony 1, 2  Następny
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin